Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Awatar użytkownika
Achrioptera
Posty: 148
Rejestracja: 13.06.2016, 16:51
Kontaktowanie:

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Achrioptera » 09.06.2019, 15:45

Jeśli dobrze widzę, wydawnictwo Bezdroża sprzedaje tą książkę w formatach elektronicznych mobi, epup. Papierowa w innej księgarni ok 42 zł.
Unono
Posty: 500
Rejestracja: 13.05.2018, 22:05

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Unono » 09.06.2019, 18:27

Fakt. Ja kupiłem e-booka. Nie znam ceny wydawnictwa na papierze.
Pisząc o onkologach, którzy nie mierzą radioaktywności tarczycy popełniłem błąd, gdyż rozpad połowiczny izotopu jodu wynosi 8 dni, tak więc, gdy ujawni się guz tarczycy, po promieniowaniu nie będzie śladu i nikt nie powiąże jej z wchłoniętą jakimś sposobem dawką promieniotwórczego jodu. ma to sens, gdy jest badanie przesiewowe lub podejrzenie wystąpienia skażenia. Można to stwierdzić badając poziom białych ciałek krwi. Ale podtrzymuję zdanie, że w każdej przychodni powinien być licznik geigera i przeszkoleni w tym kierunku lekarze.
W szpitalu Zakład 3 ( tajny szpital zajmujący się pracownikami elektrowni jądrowych poszkodowanych w utajnionych wypadkach w ich miejscu pracy), pomocy udzielał wybity amerykański lekarz, aktualnie "guru" w dziedzinie chorób popromiennych. Wbrew rosyjskim lekarzom stosował przeszczepy szpiku ( co wg lekarzy rosyjskich było nie wskazane z uwagi na uszkodzony układ odpornościowy ) i testował bez zgody pacjentów leki przekazywane przez koncerny farmaceutyczne. Wszyscy jego pacjenci nie przeżywali roku, gdy tymczasem leczeni przez Rosjan po dostaniu dawki 6Sv, przeżywali kilka lat. Ale za jego pobyt w Rosji koncerny farmaceutyczne zapłaciły grube miliony.
Unono
Posty: 500
Rejestracja: 13.05.2018, 22:05

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Unono » 10.06.2019, 07:17

Jeszcze jeden problem. Prof. Strupczewski twierdzi, ze niskie dawki promieniowania są dobroczynne dla organizmów. Czarnobyl twierdzi coś zupełnie przeciwnego:
Badacze z Kijowa czujnie obserwowali zwierzęta hodowlane z gospodarstw rolnych w rejonach narodyckim i czarnobylskim, silnie skażonych, a dobrze skomunikowanych ze stolicą republiki. Naukowcy stwierdzali, że zwierzęta zapadają tam na niebakteryjne zapalenie płuc, podobnie jak ludzie po radioterapii. Zauważyli też, że nowotwory pojawiały się u tych zwierząt półtora raza częściej niż w grupie kontrolnej z innych gospodarstw. Nie mniej niż 67 procent z tej liczby stanowiły nowotwory złośliwe. Zwierzęta bez guzów również chorowały i padały wcześniej, niż się tego spodziewano. Nieustanne, chroniczne niskie dawki promieniowania miały poważniejszy wpływ na stan zdrowia zwierząt, niż miałaby jednorazowa dawka o tej samej mocy sumarycznej. „W rzeczy samej, szkody wyrządzone długoterminowo nie przystają do dawek [niskich czy niewysokich], lecz przypominają objawy ostrej choroby popromiennej” – stwierdzono w podsumowaniu
Unono
Posty: 500
Rejestracja: 13.05.2018, 22:05

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Unono » 11.06.2019, 15:26

Czy te problemy moga nas dotyczyć? Myślę, że tak:Mieszkańcy bagien trudnią się zbieractwem miedzy innymi jagód:
Ajentka odstawiała na bok łubianki z jagodami przekraczającymi normę, ale i tak je skupowała, tyle że po niższej cenie. Hurtownik twierdził, że radioaktywne jagody są przerabiane na barwniki naturalne. Zbieracze opowiadali, że te naprawdę świecące miesza się z mniej radioaktywnymi, żeby cały transport mieścił się w dopuszczalnych granicach. Wtedy można legalnie sprzedać jagody do Polski, skąd wejdą na rynek Unii Europejskiej, nawet jeśli pojedyncze owoce trzykrotnie przekraczały dopuszczalne normy radioaktywności. Takie mieszanie jest legalne
A ja myślałem, ze to Polak potrafi omijać przepisy. Czarnobyl i tak nas dopada w każdej chwili, wbrew pobożnym życzeniom wielu naukowców. Może stad taka duża ilość znajomych, którzy nagle odchodzą na raka.
Unono
Posty: 500
Rejestracja: 13.05.2018, 22:05

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Unono » 11.06.2019, 20:50

Dotarłem do końca książki. Przepraszam za "trucie'' i burzenie spokoju. Od 8 lat próbuję zrozumieć jak ludzie mogą być tak głupi i wierzyć, ze atom jest błogosławieństwem ludzkości. Ale miałem nadzieję, że Polska zostanie bezatomową wyspą. Od pół roku opadły mi ręce. To jest walka z wiatrakami. Ludzie nie chcą słuchać o takich sprawach A ta książka uzmysłowiła mi całą beznadziejność przyszłości moich wnuków, pokazała mi, że nie ma jądrowego survivalu. Jest tylko powolna agonia na nowotwory.
Jako podsumowanie mojego monologu przytoczę fragment przedostaniego rozdziału ( ostatnie to są podziękowania autorki i przypisy dokumentów, z których korzystała). dziękuję administratorom, że jeszcze mnie nie zablokowali. Ale to już naprawdę ostatni wpis w tym temacie:
Analizy prowadzone po Czarnobylu pełne są zaniżonych danych – od liczby osób hospitalizowanych po szacunki przeciętnych dawek wchłoniętych przez mieszkańców, jednak to twierdzenie o 54 ofiarach śmiertelnych Czarnobyla jest tu najmniej wiarygodne. Niestety, Rosja, Ukraina ani Białoruś nie podają publicznie zestawień liczb zgonów powiązanych z katastrofą, które pozwoliłyby na uaktualnienie danych oficjalnych. Ukraina wypłaca renty 35 tysiącom osób, których małżonkowie zmarli wskutek spowodowanych Czarnobylem kłopotów zdrowotnych1162. Liczba ta uwzględnia tylko zgony osób pełnoletnich, zdolnych do wejścia w związek małżeński. Nie obejmuje natomiast zgonów ludzi młodych, niemowląt ani osób, którym odmówiono renty z powodu braku odpowiednich dokumentów. Dotyczy też wyłącznie Ukrainy, a nie Rosji czy Białorusi, na którą spadło 70 procent radionuklidów. Nieoficjalnie pewien naukowiec z Wszechzwiązkowego Centrum Medycyny Radiacyjnej w Kijowie podał dla samej Ukrainy liczbę 150 tysięcy zgonów. Tę samą liczbę podał pracownikadministracji elektrowni w Czarnobylu. I to w tym przedziale – od 35 do 150 tysięcy zgonów – znajduje się minimalna liczba ofiar Czarnobyla, to nie były tylko 54 osoby.
Niedocenianie konsekwencji Czarnobyla sprawiło, że ludzie nie byli przygotowani na kolejną katastrofę. Opisywanie awarii czarnobylskiej w myśl hasła „u nas by to nie przeszło” kładzie nacisk na szczególną nieporadność, korupcję i tajność panujące w państwie sowieckim1163. Reporterzy dowodzili, że w otwartym, demokratycznym społeczeństwie, gdzie branża energetyczna jest w rękach prywatnych przedsiębiorców, nie mogłoby dojść do katastrofy na skalę Czarnobyla. A jednak kiedy w roku 2011 tsunami runęło na elektrownię atomową Fukushima-Daiichi, japońscy biznesmeni i władze polityczne zareagowali zdumiewająco podobnie do przywódców sowieckich. Skrajnie zaniżali skalę katastrofy (stopienie rdzeni trzech reaktorów), wysłali strażaków niechronionych przed wysokimi poziomami promieniowania, z rozmysłem nie udostępniali społeczeństwu informacji o stopniu skażenia ani wytycznych zdrowotnych. Nie podano dzieciom profilaktycznych dawek jodu, za to zwiększono dopuszczalny poziom promieniowania w szkołach z 1 do 20 milisiwertów rocznie, czyli do międzynarodowej normy dla pracowników zakładów jądrowych. W ciągu następnych miesięcy administracja zdrowotna opierała się przed sprawdzaniem poziomu skażenia żywności, zbywano też niepokoje rodziców dotyczące problemów zdrowotnych dzieci oraz odnotowanego przez pediatrów przyrostu liczby guzków i nowotworów tarczycy. W roku 2011 elektrownie atomowe zaspokajały 30 procent zapotrzebowania Japonii na energię. Podobnie jak w ZSRR, japońscy przywódcy wygłaszali zwodnicze oświadczenia i omijali temat katastrofy, przedkładając produkcję i dumę narodową nad kwestie zdrowia i bezpieczeństwa. „Czyżby Czarnobyl niczego nas nie nauczył?”1164 – zastanawia się antropolożka medyczna Sarah Phillips.
Minimalizowanie zarówno liczby dotychczasowych zgonów, jak i trwających nadal skutków zdrowotnych katastrofy czarnobylskiej pozwalało mocarstwom jądrowym na obronę przed pozwami i niewygodnymi dochodzeniami jeszcze w latachdziewięćdziesiątych, kiedy to z końcem zimnej wojny akta dotyczące czterech dekad beztroskiej produkcji bomb atomowych straciły klauzulę tajności.
Odtajnione dzieje testów broni jądrowej dowodzą, że przywódcy mocarstw ani nie dbali o szkody wyrządzone przez detonacje ładunków równorzędnych do 29 tysięcy bomb zrzuconych na Hiroszimę, ani nie czuli się za nie odpowiedzialni1165. Od roku 1945 do 1998 projektanci broni jądrowej odpalali ładunki jak opętani – bomby noszące nazwiska prezydentów, naukowców, ich żon i wujków, bomby ochrzczone nazwami plemion, na których ziemiach eksplozje rozsiały miliardy kiurów opadu radioaktywnego. Nieprzemyślane testy atomowe w Nevadzie uraczyły amerykańskich konsumentów mleka na całym terytorium kraju zbiorową uśrednioną dawką radioaktywnego jodu porównywalną do tej, którą wchłonęli ludzie zamieszkujący tereny skażone przez Czarnobyl1166. Mieszkańcy Alaski, Walijczycy i Skandynawowie ucierpieli wskutek sowieckich prób jądrowych na Nowej Ziemi. Na Australijczyków i tubylców z wysp Pacyfiku sypał się opad radioaktywny po francuskich, brytyjskich i amerykańskich eksplozjach nad atolami1167. Hindusi dokonywali podziemnych prób w pobliżu granicy z Pakistanem. Pakistańczycy odpalali swoje ładunki tak, by wiatr niósł opad nad Indie. Chińscy i sowieccy konstruktorzy bomb pospołu skazili wnętrze Eurazji. Gigantyczne ilości opadu radioaktywnego kłębiły się w atmosferze, po czym spadały z deszczem i śniegiem. Im więcej opadów w danej lokalizacji, tym więcej radionuklidów tam spadało. Okres prób jądrowych należy uznać za najbardziej obłąkańczy, samobójczy rozdział w dziejach ludzkości. W imię „pokoju” i „odstraszania” przywódcy wojskowi toczyli ogólnoświatową wojnę jądrową.
Szkody spowodowane półwieczem prób z bronią jądrową najwyraźniej odcisnęły się już zauważalnie na zdrowiu ludzi. Wskaźniki zachorowań na raka tarczycy w Stanach Zjednoczonych wzrosły trzykrotnie od roku 1974 do 2013, i nie cały ów wzrost wynikał z ulepszonych metod diagnostycznych. W miarę jak osiadał opad radioaktywny z całego świata, głównie napółkuli północnej, wykładniczo rosły też wskaźniki zachorowań na raka tarczycy1168. Białaczka dziecięca, niegdyś rzadkość w medycynie, z roku na rok występuje coraz częściej w Europie i Ameryce Północnej, począwszy od roku czyzn z Ameryki Północnej, Europy, Australii i Nowej Zelandii wskazuje, że w latach 1973–2011 doszło do spadku liczby wytwarzanych plemników o 52 procent1171. To dane statystyczne, wskazują na zbieżność trendów, nie dowodzą związków przyczynowo-skutkowych. Prowokują jednak do wielu pytań.
Wojto
Posty: 58
Rejestracja: 23.10.2016, 17:27
Lokalizacja: Wrocław

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Wojto » 14.06.2019, 15:02

Przerażające to jest. Czarnobyl to wydarzenie z mojego dzieciństwa. Nikt wtedy nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji (do dzisiaj większość nie zdaje sobie sprawy) i jedyne co pamiętam to picie płynu Lugola w szkole podstawowej. W tamtych czasach dzieciaki spędzały większość czasu na dworze i Ile tego świństwa spadło na nas, ile pochłonęły nasze organizmy i jakie jeszcze niespodzianki czekają nas przy kolejnych badaniach profilaktycznych - Bóg jeden raczy wiedzieć.
Bart
Posty: 281
Rejestracja: 10.05.2017, 21:21

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Bart » 14.06.2019, 15:59

Od wybuchu do podania mi płynu Lugola minęło 104 godziny. Zdecydowanie za późno ale tak jest jak o katastrofie w Czarnobylu powiadomili nas Szwedzi.
Unono
Posty: 500
Rejestracja: 13.05.2018, 22:05

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Unono » 17.06.2019, 19:15

Nie za późno.Płyn lugola miał za zadanie uzupełnić braki jodu w ogranizmie, żeby tarczyca go nie przyswajała. Nie miała znaczenia data wybuchu w Czarnobylu., tylko dotarcie jodu ( i jego opad) na teren Polski. A wiatry tak łaskawie dla nas wieją, że syf znad Czarnobyla najpierw zameldował się w Szwecji, a dopiero z tamtąd rozlazł się po krajach Europy. Dzięki Prof Jaworskiemu, został podany w odpowiedniej chwili. Ale największe opady wystąpiły w Niemczech i Francji. my szczęśliwie byliśmy w środku wiru. Teraz też opady radioaktywnego Cezu z płonących torfów lądują w Szwecji i Niemczech nas omijając.
Załączniki
20190613-1.jpg
20190613-1.jpg (66.34 KiB) Przejrzano 4089 razy
Unono
Posty: 500
Rejestracja: 13.05.2018, 22:05

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Unono » 17.06.2019, 19:32

Coś mi nie gra i zaczynam tworzyć teorie spiskowe. Chodzi mi o afrykański pomór świń. Wiem , ze na bagnach Prypeci ( Czarnobyl) są dziki chore na chorobę popromienną, ich mięso jest silnie radioaktywne i nadaje się tylko do utylizacji. Wiem, że takie dziki odstrzelono w Niemczech i Włochach. Dlaczego u nas nie występują radioaktywne dziki, mimo że mogą migrować z Ukrainy na nasze tereny, a przychodzą sobie zarażone AFS i zarażają nasze biedne świnki, które nie mają z nimi kontaktu? Pamiętam pomysł jednego z ministrów rolnictwa, żeby wybudować płot na granicy z Białorusią celem zatrzymania inwazji chorych dzików na teren Polski. Gdzie Afryka a gdzie Białoruś? To te wirusy tak sobie chodzą naokoło przez Turcję,Albanię itd, , zamiast pójść przez Francję, Niemcy do Polski?
Awatar użytkownika
Achrioptera
Posty: 148
Rejestracja: 13.06.2016, 16:51
Kontaktowanie:

Re: Promieniowanie - zagrożenia i zabezpieczenie

Post autor: Achrioptera » 17.06.2019, 21:39

Afrykański Pomów Świń najprawdopodobniej nazwę zawdzięcza pierwszemu opisaniu go, co jest powszechne dla wirusów. Nie należy się zbytnio przywiązywać do nazwy.

ASF od dawien dawna występował wśród dzików na terenach Ukrainy i Białorusi, a także regularnie notowane były przypadki migracji chorych dzików na teren Polski. Nic nowego. Chory dzik ma bardzo ograniczone możliwości wędrówki bo choroba ma krótki okres inkubacji i przebiega z bardzo wysoką gorączką. Mając ponad 40-42*C źle się wędruje. Tak naprawdę ASF roznoszą ludzie. Wirus ten jest bardzo odporny na warunki środowiska, swobodnie może być przenoszony setki km na kołach aut, butach ludzi do chlewni, itp. Wystarczy wyrzucić niedojedzoną kanapkę z mięsem z chorej świni, żeby stanowiła potencjalne zarażenie dla dzików. Mapa ognisk ASF zadziwiająco dobrze pokrywa się z głównymi drogami Warszawa/Mazowieckie - Ukraina. Żadne sanitarne strefy zapowietrzenia i zagrożenia nie będą skuteczne dopóki ludzie potrafią ukraść padłego dzika leżącego przy drodze by go zjeść. True story. Nie wiem jak z napromieniowanymi dzikami, ale ASF roznoszą głównie ludzie, a dziki to margines.
Odpowiedz