Krasny pisze:
Co do Li-Ion nie mam na tą chwilę wiedzy w tym temacie (musiałbym się upewnić) ale jeśli chodzi o Pb to coś dużo widzę aut unieruchomionych kiedy zima trochę przyciśnie
Ok, akumulator Pb ma mniejszą wydajność prądową gdy jest na mrozie niż gdy stoi w ciepłym garażu (no i słabo znosi mróz jeśli nie jest w pełni naładowany - to główna bolączka uruchamiania zimą aut używanych tylko do krótkich dojazdów do pracy itp., jest dużo rozruchów a z drugiej strony mało czasu pracy silnika aby w pełni go naładować itp.), jednak generalnie akumulator Pb po takim przemrożeniu przyniesiony z powrotem do domu i ogrzany nadal da się eksploatować, natomiast typowe tanie Li-ion (mowa o markowych) jak już zamarzną, to najczęściej nieodwracalnie (jeśli zamarzły w pełni naładowane, bo li-ion częściowo naładowany lepiej znosi mrozy niż naładowany w pełni). Szczerze powiedziawszy nie widziałem jeszcze auta z silnikiem spalinowym, który by bezproblemowo odpalał w zimę na mrozie -15 stopni z akumulatorów Li-ion
Smartfony zimą jeśli nie są przechowywane w cieple (na przykład w wewnętrznej kieszeni kurtki czy spodni), to padają jak muchy. Jak nie wierzysz to sprawdź, włóż na noc do zamrażarki (nie do lodówki +4 stopnie
) jednocześnie naładowaną żelówkę i naładowaną baterię od smartfona, zobaczysz co będzie rano, a jak już obydwa akumulatory się rozgrzeją to sprawdź który nadaje się do dalszej eksploatacji (który da się naładować itp.).
edit Apropos telefonów komórkowych, to w latach 90-tych ubiegłego wieku miałem komórkę Motoroli zasilaną czterema akumulatorami wielkości AA, oryginalnie były NiMH ale wymieniłem na NiCd - zimą nie do zajechania
Krasny pisze:
Słyszałem już różne historie o wybuchających Li-Ion ale także o rozsadzonych Pb.
Słyszałem też że aku samochodowe 12V zabiło gościa bo ....... spadło mu na głowę jak sięgał coś z regału w piwnicy.
No cóż wypadki się zdarzają, nie zależnie od zastosowanej technologii
Żelówka Pb w porywach wydzieli wodór gdy zostanie mocno przeładowana - to całe niebezpieczeństwo. Nie mówimy o akumulatorach z czasów PRL-u gdzie się korki odkręcało i wodę destylowaną dolewało.
Podsumowując jeśli chodzi o akumulatory Li-ion to ich podstawową zaletą jest gęstość energii (ilość watogodzin na kilogram masy akumulatora) i tym właśnie podbiły rynek. Pod wieloma innymi względami akumulatory NiCd czy Pb okazują się lepsze, nawet pod względem ilości cykli ładowanie/rozładowanie dobre akumulatory Pb nie mają się czego wstydzić przy Li-ion (wbrew temu co się popularnie sądzi przeciętne Pb wytrzymują więcej cykli niż Li-ion jeśli nie dopuszcza się do głębszego rozładowania) a akumulatory NiCd to już w ogóle inna liga (wytrzymują średnio prawie dwukrotnie więcej cykli rozładowanie/ładowanie tyle że trzeba je rozładowywać do końca przed ponownym ładowaniem).
Ja u siebie w domu mam akumulatory Pb jako zasilanie awaryjne do radiostacji, laptopa, oświetlenia itp. (powerbank w plecaku to inna sprawa).
Wybrałem takie rozwiązanie świadomie ze względu na wiele czynników, między innymi:
- Bardzo prosta eksploatacja, nie potrzeba żadnych specjalnych ładowarek, skomplikowanych układów zabezpieczających itp.
- Pełna kompatybilność z instalacją samochodową (i wieloma innymi urządzeniami), w razie czego mogę akumulatory doładować z samochodowego alternatora czy zamienić z tym który mam aktualnie w samochodzie. Takie akumulatory można też bezpośrednio podładować z większości agregatów, paneli fotowoltanicznych, wiatraków itp.
- W razie czego dodatkowe akumulatory będą łatwiejsze do pozyskania w sytuacji awaryjnej (to że "wyszabrowane ze złomu" będą miały mniejszą pojemność, to dla mnie szczegół, zepnę kilka równolegle i da się używać), po prostu jest tego dużo w narodzie
- Pośrednio powiązane z punktem pierwszym: nie jest potrzebna żadna elektronika do ich eksploatacji. Akumulator Pb można naładować ze wszystkiego bez potrzeby używania jakichkolwiek specjalnych elektronicznych układów, wystarczy jakiekolwiek źródło napięcia, ogranicznik prądu ładowania (na przykład żarówka odpowiedniej mocy wpięta szeregowo) i woltomierz do kontroli stanu naładowania, ewentualnie jeszcze może się przydać jakiś element prostujący prąd jeśli ładujemy ze źródła prądu przemiennego (dioda/mostek czy nawet zaimprowizowany prostownik kuprytowy wykonany samodzielnie z miedzianej blachy). Tymczasem w przypadku Li-ion jak padnie ładowarka, to ładowanie metodami improwizowanymi jest trudne (i może być niebezpieczne).
- Jest na rynku bardzo wiele gotowych urządzeń przeznaczonych do zasilania z instalacji samochodowej (CB-radia, ładowarki telefonów, lampki, radia samochodowe, telewizory, kompresory, inwertory, webasta itd.) które można bezpośrednio i bez jakichkolwiek problemów podpiąć wprost do zacisków akumulatora, bez jakichkolwiek kombinacji z elektroniką.
- Jak już mi akumulator padnie do reszty, to staje się źródłem surowców przydatnych do przetrwania (na przykład przy produkcji kul do czarnoprochowca ).
edit: Nie zrozum mnie źle, ja nie zaprzeczam przydatności akumulatorów Li-ion, po prostu nie rozumiem co Ci się nie podoba w oświetleniu maxymiliana_2005, to jest porządne urządzenie na którym można polegać w dowolnych warunkach (także w środku mroźnej zimy), które jest topornie proste (mało elementów do popsucia a jeśli już, to naprawa jest prosta), które można naładować z byle czego (i w razie czego zasilić jeśli wewnętrzny akumulator padnie, wystarczą proste kable samochodowe do "pożyczania prądu"), jest stabilne i daje dużo światła gdy trzeba wykonać jakąś poważniejszą pracę. Małe latarki są świetne, ale czasem to za mało, dlatego też mam mocniejszy reflektor/szperacz samochodowy, tyle że nie mam go zamontowanego w takiej fajnej skrzyni razem z akumulatorem tylko jest to sama lampka (ma kable z "żabkami" do podpięcia się pod akumulator). A awaryjnie to mam też ciśnieniową lampę benzynową jako światło dookólne - czasem po prostu trzeba oświetlić słabiej ale większy obszar (na przykład obejście przed domem żeby wykonać jakieś prace) a wtedy tysiące lumenów latarki oświetlającej jeden metr kwadratowy są zupełnie nieprzydatne.