Broń na zombie.

djans
Posty: 326
Rejestracja: 03.05.2016, 20:58
Lokalizacja: Wrocek

Re: Broń na zombie.

Post autor: djans » 07.05.2016, 17:47

Aerlin pisze: My tu mówimy o zombie.
Jakkolwiek jestem miłośnikiem gatunku, o tyle "zombie" traktuję jedynie jako figurę retoryczną. Dlatego nie do końca poważnie podchodzę do rozważań w temacie broni teoretycznie idealnej przeciwko chodzącym nieumarłym, ale już nie najbardziej efektywnej przeciwko zagrożeniom bardziej prawdopodobnym

Aerlin pisze:zwłoki zostały przebite przez korzenie i trzeba je czasem wyciągać w częściach tnąc właśnie naostrzonymi łopatami. Mimo 60 lat w ziemi nadal nie jest to łatwe.
Wierzę. Nie jestem agentem reklamowym, ale zachwalany przeze mnie szpadelek ma naprawdę dobre ostrze. Te cięte kamienie żaden wymysł.
Aerlin pisze:Myślę, że w tej kwestii nie ma zasadniczej różnicy w trudności między łopatą, a włócznią.
Na plus łopacie zaliczam, że można także rąbać.

Dzida nigdy nie była weapon of choice dla walczącego w pojedynkę. W ciasnym szyku była używana razem z tarczą, albo i bez, jeśli miała postać kilkumetrowej piki. W szyku luźnym, bądź do walki 1:1 jeśli tylko kto mógł, to sięgał po jakiś berdysz, kosę, halabardę, itp. - bo taka broń dawała o wiele większy zakres ruchów.
Awatar użytkownika
Aerlin
Posty: 166
Rejestracja: 06.05.2016, 11:27

Re: Broń na zombie.

Post autor: Aerlin » 07.05.2016, 21:29

djans pisze:jako figurę retoryczną
Ja z kolei podchodzę całkowicie dosłownie ;) Na człowieka się zgodzę, że jeden sztych w twarz wyeliminuję z zabawy nawet najtwardszych zawodników. Choć też nie byłby to mój pierwszy wybór, jeśli miałbym z kimś walczyć na śmierć i życie. Ale to wymagałoby ode mnie głębszego zastanowienia.
djans pisze:to sięgał po jakiś berdysz, kosę, halabardę
W, np., X wieku nie było berdysza, kosy ani halabardy i włócznia wtedy była całkiem popularna ;) Na miecz mało kto mógł sobie pozwolić, królowały różnego rodzaju topory i właśnie włócznie. 1:1 też można sobie nią całkiem zgrabnie poradzić, choć faktycznie wtedy lepiej używać jej z tarczą. Może być ekstremalnie problematyczna dla kogoś z krótszą bronią i jest parę fajnych trików, które praktycznie gwarantują wygrana jeśli ktoś ich nie zna. Mój ulubiony to mocne, głębokie pchnięcie trzymając za sam jej koniec. Nawet lepiej, jak się nim nie trafi i spokojnie ciężar przeważy, a grot opada na ziemię. Każdy po raz pierwszy mi się na to nabierał i radosny, że już wygrał robi szybki wypad do przodu. Wtedy tylko podbicie włóczni nogą i drugie pchnięcie, koniec zabawy :lol:
Do tego jest serio śmiercionośna. Nie bez przyczyny na wielu imprezach jest zakaz jej używania.
MasterOfMasters

Re: Broń na zombie.

Post autor: MasterOfMasters » 15.08.2016, 22:33

Zanim wybierze się broń odpowiednią na danego przeciwnika trzeba dowiedzieć się o nim wszystkiego co można tutaj mowa o Zombie( czyli osoby chore czy raczej osoby które zmarły na tak zwany wirus Solanum) tak więc zacytuję fragment książki Maxa Brooksa "Zombie Survival" :

_______________________________________________________________________________________________
Cechy żywych trupów

Umarli nie wykazują nadludzkich mocy. Nie sieją zniszczenia i nie chcą zemsty. Nie mają jakiś dodatkowych zdolności. Ponadto nie odbudują się u nich mięśnie, więc ich siła spada. Jedyną przewagą nad ludźmi, jaką mają jest to, że nie odczuwają zmęczenia. Nie potrzebują ani snu, ani pożywienia. Co za tym idzie są wiecznie aktywne? Nie mają większych zdolności niż człowiek. Mają problemy z koordynacją ruchową, chwieją się na nogach, są powolne leniwe i ospałe, ścigając ofiarę nie mają szans. Nie umieją biegać ani skakać. Nie są w stanie panować nad tymi czynnościami. Aby uśmiercić na stałe zarażonego należy uszkodzić mozg.
_______________________________________________________________________________________________
Sugerując się tymi informacjami można wybrać odpowiednią broń lecz najpierw trzeba wykluczyć oręż nie sprawdzający się w walce z jednym lub kilkoma przeciwnikami oraz w życiu codziennym(po apokalipsie).

1. Łom
Mimo wielu przekonań łom nie nadaje się do walki z zombie. Zaokrąglony koniec z łatwością może utknąć w czaszce a drugi prosty koniec no weź se nim traf w oczodół :? . Więc łom nadaje się tylko do zastosowań praktycznych.

2.Narzędzi maszynowe np ( Piła)
Nawet tłumaczyć nie musze, zamiast wyeliminować przeciwnika ściągniesz sobie jescze więcej na głowę .

3.Bronie Kłute
Po pierwsze trzeba miesięcy albo lat doświadczenia aby sprawnie posługiwać się taką włócznią.
Po drugie trzeba jeszcze trafić celnie w miejscze mające ok 5 cm średnicy.
Po trzecie po co taszczyć za sobą coś tak dużego co będzie cię spowalniało i nie przyda się w zamkniętych pomiesczeniach do których niechybnie prszyszło by zajrzeć.
_______________________________________________________________________________________________
Teraz zajmę się uzbrojeniem odpowiednim dla amatora jak i weterana w świecie zombie.
Będę brał pod uwagę prostotę użytku, poręczność, praktyczne zastosowania, cenę oraz dostępność:

1. Maczeta
Bardzo łatwo dostępna, tania, poręczna i praktyczna lecz posiada też niemało wad.
Aby zabić nią zombie najłatwiej odciąć głowę zombie ale wtedy nie obejdzie się bez tryskającej na lewo i prawo krwi a jak wiemy wirus przenosi się drogą kropelkową czyli przez śline albo przez krew.

2. Tomahawk
Trochę droższy niż maczeta ale i lepszy nadaje się w praktyce jak i w rozłupywaniu czaszek bez rozlewu nadmiernej krwi. Mimo wszystko nie utyka on w twardych czaszkach a wyślizguje się zręcznie i nadaje się do rzucania.
_______________________________________________________________________________________________
djans
Posty: 326
Rejestracja: 03.05.2016, 20:58
Lokalizacja: Wrocek

Re: Broń na zombie.

Post autor: djans » 18.08.2016, 22:50

O tym, że tłumaczenie WWZ jest spartolone wiedziałem od dawna, ale że jeszcze gorzej spolszczono ZSG, nie miałem pojęcia.

W oryginale Broox stawia łom jako jedno z najlepszych narzędzi-broni, podobnie ocenia maczetę. Nie wiem jakim cudem tłumaczowi wyszło, że łom się nadaje jedynie jako narzędzie, a maczeta jest gorszą bronią od krótkiego toporka.
kubus676
Posty: 6
Rejestracja: 04.11.2016, 10:33

Re: Broń na zombie.

Post autor: kubus676 » 04.11.2016, 21:51

Witam wszystkich

Dołączając do dyskusji chce podpisać się pod włócznią. Czemu? A dlatego, że jako broń jest bardzo wszechstronna można trzymać przeciwnika na długi dystans, a w razie potrzeby przejść do krótkiego zwarcia. W karate, kij czyli coś pochodnego włóczni jest ceniony właśnie za to, że dynamicznie można ten dystans zmieniać. Ale na samą włócznie są też techniki walki i nie potrzeba wcale tarczy albo tysiąc egzemplarzy w rękach ludzkich by były skuteczne. Można choćby stosować dźwignie na ręce czy podwadzać nogi to oczywiście wymaga ćwiczenia. Zadaje obrażenia kute, cięte a nawet drugą stroną obuchowe. Włócznia jest jedną z broni pierwotnych więc uważam że jeżeli jaskiniowiec umiał się nią posługiwać skutecznie to współczesny człowiek tym bardziej.
Co do przenoszenia jej, można faktycznie użyć jak kija do podpierania w czasie marszu, a jak by to komuś nie wystarczyło to są dostępne na rynku włócznie składane, a bardzie dokładne określenie tego można powiedzieć skręcane nawet na trzy części. To nam daje możliwość schowania (np. przywiązania jej do plecaka), a jej ostrze może nam służyć wtedy jako nóż.

Podpisze się również pod maczetą sam jej używam co prawda nie do mordowania czego kol wiek ale zastąpiła mi siekierkę. Miałem dwa drzewka do ścięcia jedne poleciałem maczetą drugie siekierką ( nie duże drzewa ale jednak pół dnia się męczyłem z nimi). Mogę uznać, że był remis. Więc można jej użyć do walki bo jak najbardziej się nadaje i druga funkcja do rąbania drewna, drzew czy czego kol wiek innego to dla tych którzy potrzebują wielofunkcyjności.

Ale sam osobiście wybrał bym inną broń tylko trzeba by ustalić najpierw o jakiej sytuacji mówimy.
Jeżeli mówimy o podróżowaniu jak nomad to fakt nie warto się obciążać i jedna rzecz musi służyć do wielu różnych czynności. To wybrał bym maczetę.

Ale jeżeli miałbym zbunkrowane jakieś schronienie albo dobrze obwarowane i przyszło by mi wyeliminować kilkanaście zombi bo np. kręcą się przy schronieniu albo wokół moich pól uprawnych i depczą zbiory to wtedy wyszedłbym wyposażony w zwykły jedno ręczny miecz w połączaniu z tarczą plus lekka zbroja w postaci np. kolczugi, grubszych ciuchów, osłony na motokros czy coś podobnego. Do tego koniecznie metalowe rycerskie rękawice (wykonany przeze mnie nie zależy test na starej lodówce. Trzy ciosy żeby przebić się do wnętrza lodówki i jeden cios by wyrwać drzwiczki więc z głową to musi robić totalną miazgę ale nie miałem okazji próbować. Połączanie kastetów i niedźwiedzich pazurów rękawice podobnych do tych http://www.platener.eu/klepsydryDB5.html).
Zęby brzydkich kolegów wtedy niestraszne, a nasz miecz średniowieczny umie zrobić naprawdę duży bałagan i w dodatku nie trzeba nie wiadomo jakiej siły żeby odciąć rękę czy nogę człowiekowi. Wydaje mi się jeszcze, że już taki buzdygan bojowy to w nieosłoniętą głowę wchodzi tak samo gładko jak topór w kartowe drzwi można być jeszcze miecz półtoraroczny albo młot bojowy ale to już byłby osobiste preferencje każdego z osobna.
Czemu wybory stricte średniowieczne bo nasi przodkowie umieli się zabijać i tworzyli do tego naprawdę skuteczną broń.

Jeszcze w odniesieniu do łomu jako bron to niech zwolennik tego rodzaju oręża zamachnie i przywali np. metalowy słup to szybko się wyleczy z takich opinii (jak nie weźmie przez najbliższe 5 min nic do ręki). Nie mówię że waląc w człowiek łom dostanie drgań ale już w przypadku nie trafienia w cel i przypadkowe uderzenie np. latarnie uliczną których pełno na ulicach równa się dla mnie z pewną śmiercią.
djans
Posty: 326
Rejestracja: 03.05.2016, 20:58
Lokalizacja: Wrocek

Re: Broń na zombie.

Post autor: djans » 05.11.2016, 10:56

kubus676 pisze:broń jest bardzo wszechstronna można trzymać przeciwnika na długi dystans, a w razie potrzeby przejść do krótkiego zwarcia.
Zwłaszcza podczas eksploracji budynku, gdy coś na Ciebie wylezie z bocznych drzwi, bądź z tyłu.
kubus676 pisze:Włócznia jest jedną z broni pierwotnych więc uważam że jeżeli jaskiniowiec umiał się nią posługiwać skutecznie to współczesny człowiek tym bardziej..
Pierwszy był pięściak, którego wersji rozwojowej na siłę można się doszukać w kastecie, albo maczuga, za któą robi łom.
kubus676 pisze:włócznie składane
Broń przeznaczona do samoobrony musi być z definicji gotowa do natychmiastowego działania
kubus676 pisze:Miałem dwa drzewka do ścięcia jedne poleciałem maczetą drugie siekierką ( nie duże drzewa ale jednak pół dnia się męczyłem z nimi)
Założę się, że piłą kabłąkową poszłoby Ci nawet do dziesięciu razy szybciej...
kubus676 pisze:druga funkcja do rąbania drewna
Maczeta nie nadaje się do łupania twardego drewna drzew europejskich. Nawet nie każdą siekierą będzie łatwo.
kubus676 pisze:To wybrał bym maczetę.
Prosta saperka od biedy może się w rąbaniu sprawić nie gorzej, niż maczeta (siekiery nie zastąpi). Dodatkowo ma funkcję kopania, której nie mają tamte narzędzia. (Chyba że mowa o radzieckiej maczecie, która miała funkcję łopatki.)
kubus676 pisze: lekka zbroja w postaci np. kolczugi, grubszych ciuchów, osłony na motokros czy coś podobnego.
Po co Ci ochrona torsu? Jakieś wzmacniane wodery, albo solidne rękawice, to jak najbardziej rozumiem w takiej sytuacji, tylko po co się obciążać pancerzem chroniącym brzuch i plecy?
kubus676 pisze:miecz średniowieczny
kubus676 pisze:buzdygan bojowy
kubus676 pisze:młot bojowy
kubus676 pisze:Czemu wybory stricte średniowieczne bo nasi przodkowie umieli się zabijać i tworzyli do tego naprawdę skuteczną broń.


W wiekach XVI, XVII, XVIII, XIX i początku XX umiano się zabijać nie gorzej, niż w okresie V-XV w. Masowo i powszechnie używano broni białej, jednak buzdyganów, młotów i prostych mieczy jakoś niespecjalnie.

Broń średniowieczna była pomyślana nie pod kątem zadawania ran nieosłoniętemu ciału ludzkiemu, a jako środki przeciwpancerne.
kubus676 pisze:Jeszcze w odniesieniu do łomu jako bron to niech zwolennik tego rodzaju oręża zamachnie i przywali np. metalowy słup
Chwyć w nieurękawiczoną dłoń miecz, siekierę, młot, buzdygan, maczetę, czy co tam chcesz, przywal z całej siły w stabilny metalowy obiekt i podziel się wrażeniami...
Zresztą, co ja mówię, weź Se ten łom wykonany z żebrowanego pręta zbrojeniowego i użyj go zgodnie z przeznaczeniem, z umiarkowaną siłą, albo ponaparzaj dniówkę młotem, bez stosowania rękawic, czy improwizowanych uchwytów...
kubus676 pisze:Nie mówię że waląc w człowiek łom dostanie drgań ale już w przypadku nie trafienia w cel i przypadkowe uderzenie np. latarnie uliczną których pełno na ulicach równa się dla mnie z pewną śmiercią.
Nie bardzo rozumiem, jak można mieć na tyle fantazji, by wymyślić taką kreskówkową sytuację, ale jednocześnie nie wpaść na pomysł, by metalowy łom obwiązać w miejscy chwytu sznurkiem. ;-)
kubus676
Posty: 6
Rejestracja: 04.11.2016, 10:33

Re: Broń na zombie.

Post autor: kubus676 » 05.11.2016, 20:42

djans pisze:Zwłaszcza podczas eksploracji budynku, gdy coś na Ciebie wylezie z bocznych drzwi, bądź z tyłu.
Najpierw ustalmy, a może lepiej wytłumaczę co to jest włócznia bo są różne rodzaje. Wcześniej mówiłeś coś o pice to nie jest włócznia, a ja ani Aerlin nie mieliśmy namyśli takiej piki jak na filmie "Potop" gdzie zatrzymywali konnice. Włócznia mierzy najwyżej tyle co człowiek ma wzrostu, a najczęściej mniej. Weź kija do zamiatania, który masz na pewno w domu i powiedz sam czy to jest tak strasznie nieporęczna rzecz, że nie da się jej użyć w zamkniętym pomieszczeniu.
djans pisze:Osobiście, jeśli już bym miał wolny udźwig i fantazję, żeby cokolwiek takiego tachać, to zabrałbym teleskopowy szpadelek fiskarsa. Pchnięcie sztychem może zrobić niezłe kuku, cięcie krawędzią tak samo. Można skrócić nieco na czas transportu no i przede wszystkim jest to przedmiot, który się może naprawdę przydać.
djans pisze:Broń przeznaczona do samoobrony musi być z definicji gotowa do natychmiastowego działania
Wytłumacz czym się różni moja składana włócznia od twojej składanej łopaty?
Nie popadaj w hipokryzje.
djans pisze: Maczeta nie nadaje się do łupania twardego drewna drzew europejskich. Nawet nie każdą siekierą będzie łatwo.
djans pisze: Prosta saperka od biedy może się w rąbaniu sprawić nie gorzej, niż maczeta (siekiery nie zastąpi). Dodatkowo ma funkcję kopania, której nie mają tamte narzędzia. (Chyba że mowa o radzieckiej maczecie, która miała funkcję łopatki.)
Djans wiem, że saperką można się posłużyć jak bronią są filmiki na youtube gdzie udowadniają, że można ale poszalałeś już z tym rąbaniem może gałązki od pnia to tak. Powiem ci coś o składanych saperkach chwila mocnego używania i rozlatuje się jak bloki w Rumuni (Skąd wiem bo leży nie mam czasu ponaprawiać, a raczej mi się nie chce). Więc jeżeli uważasz, że składany szpadel wytrzyma dłuższą walkę to raczej się mylisz bo rzeczy, które są stworzone do tego nie wytrzymują albo szpadlem wymachuj w pomieszczeniach?!
djans pisze: Po co Ci ochrona torsu? Jakieś wzmacniane wodery, albo solidne rękawice, to jak najbardziej rozumiem w takiej sytuacji, tylko po co się obciążać pancerzem chroniącym brzuch i plecy?
kubus676 pisze:np. kolczugi, grubszych ciuchów, osłony na motokros czy coś podobnego
Nie czytałeś mojego wpisu uważnie bo właśnie mówiłem o grubszych ciuchach wodery i rękawice można do tego zaliczyć. Użycie kolczugi określiłem dokładnie w jakich warunkach bym użył i wędrówka na dalsze wypady do tego się na zaliczała. A po co osłona torsu i pleców???. Uwierz nawet nie będziesz wiedział kiedy Ci podczas walki ktoś wejdzie na plecy wiem z doświadczenia.

djans pisze: W wiekach XVI, XVII, XVIII, XIX i początku XX umiano się zabijać nie gorzej, niż w okresie V-XV w. Masowo i powszechnie używano broni białej, jednak buzdyganów, młotów i prostych mieczy jakoś niespecjalnie.

Broń średniowieczna była pomyślana nie pod kątem zadawania ran nieosłoniętemu ciału ludzkiemu, a jako środki przeciwpancerne.

Mogę wysnuć wniosek, że jesteś przesiąknięty filmowymi mitami bo w filmach w ogóle nie wiem po co noszą zbroje jak zwykłym mieczem umie ją przeciąć. Miecz to typowa broń do mordowania ludzi. Miecz rządził na polach walk przez prawie 1000 lat, a może i dłużej dlaczegoż tak długo się musiał utrzymać. A powiem ci, że w zbroje to mało kto nosił w tym czasie, a gdy się pojawiły zaczęto wymyślać nowe bronie. Ale też tu masz prawdę buzdygan, młot bojowy były to średniowieczne otwieracze do puszek ale pomyśl jak umie zabić kogoś w zbroi to co robi z pacjentem, który jej nie ma.
Właśnie w wieku XVI zbroje osiągnęły swoje szczytowe osiągnięcia i pod koniec tego właśnie wieku zaczęto od nich odchodzić (to znaczy od pełnej płytowej zbroi no ale właśnie taką trzeba otwierać). Wiek XIX co chcesz mi powiedzieć muszkiet z bagnetem?? To zaraz napiszesz, że po co tachać karabin jak rozpatrujemy walkę wręcz i nie można nim wykopać dołka. A też może ci wyjaśnić trochę ostatni film Krzyśka "Broń na zombi" dlaczego np. nie szabla tylko miecz.
Jeszcze ci powiem odnosząc się do twojej wypowiedzi w wiek XIX, XX człowiek zrozumiał, że nie musi zabijać wroga bo jak go zabije to jest po prostu minus jeden przeciwnik ale jak go się zrani to trzeba zaangażować do tego przynajmniej dodatkowa dwóch ludzi dlatego kieruje swoje wybory w stronę średniowiecznych broni, która służyła do zabijania, a nie eliminacji wroga czyli np. ranenia. Później powoli zaczęto odchodzić od broni białej na rzecz broni palnej.
djans pisze: Chwyć w nieurękawiczoną dłoń miecz, siekierę, młot, buzdygan, maczetę, czy co tam chcesz, przywal z całej siły w stabilny metalowy obiekt i podziel się wrażeniami...

Djans wiesz jak kowal sprawdza czy miecz jest gotowy czy nie ma ukrytych wad? Pewnie nie. Bo to wiedza jest bardziej sporadycznie potrzebna osobie, która się tym nie interesuje, ale ja ci powiem. Kowal przed ostrzeniem jeżeli takowe ma być uderza kilka razy mocno mieczem o kowadło dlatego proszę Cię nie mów mi, że będzie taki sam efekt jak przy łomie. Przy młocie może się zdarzyć ale zbudowany jest z dwóch innych materiałów jak zresztą te inne broni co wymieniałeś więc efekt jest przynajmniej dużo mniejszy (jeżeli w ogóle występuje w poniedziałek sprawdzę na młocie do wyburzania i zdam relacje :D ).
djans pisze: Zresztą, co ja mówię, weź Se ten łom wykonany z żebrowanego pręta zbrojeniowego i użyj go zgodnie z przeznaczeniem, z umiarkowaną siłą, albo ponaparzaj dniówkę młotem, bez stosowania rękawic, czy improwizowanych uchwytów..

Na pewno jak będziesz walczyć o życie będzie uderzać z umiarkowaną siłą. Będziesz miał czas na przemyślenie czy uderzę tak ,czy inaczej. A może podwadzę gościa albo zrobię dźwignię. Uwierz nie będzie na to czasu.

djans pisze: Nie bardzo rozumiem, jak można mieć na tyle fantazji, by wymyślić taką kreskówkową sytuację, ale jednocześnie nie wpaść na pomysł, by metalowy łom obwiązać w miejscy chwytu sznurkiem.
[/quote]

O drganiach łomu napisałem bo sam ich doznałem gdy musiałem coś wbić pomiędzy słupami no i nie trafiłem, a już od razu napisze, że tylko to było po ręką ( w ogóle to wszystko co pisałem o w większości oparte jest z własnych doświadczenia). Jak pisałem wyżej walcząc o życie gdy adrenalina wpływa do mięśni i zimniejsza się kąt widzenia nie ma czasu na zastanawianie się ciosy często też się ześlizgują i nie sądzę, że to jest kreskówkowa sytuacja. Wyjrzyj przez okno co masz przed blokiem ja np. słupki na chodniku, latarnie, śmietniki, ławki.
Teraz wyobraź sobie taką sytuacje, udało ci się powalić zombiaka na ziemie i trzeba go dobić upadł obok takiego słupka musisz zadać cios z boku więc stajesz nad nim zamachujesz się z całej siły bo przecież chcesz się przebić przez czaszkę ale w tym momencie zobiak porusza głową twój cios chybia lub się ześlizguje i uderzasz w taki słupek. Ale nie no nie da rady takiej sytuacji normalnie sytuacja z Marki Anime gdzie kowadło spada na łeb gościa i wszystko jest w porządku.
djans
Posty: 326
Rejestracja: 03.05.2016, 20:58
Lokalizacja: Wrocek

Re: Broń na zombie.

Post autor: djans » 06.11.2016, 10:45

kubus676 pisze:Włócznia mierzy najwyżej tyle co człowiek ma wzrostu, a najczęściej mniej.
Nie wiem skąd bierzesz przeświadczenie o tym "najczęściej", skoro większość typów europejskich broni drzewcowych było dłuższych, niż wzrost użytkownika, bądź co najmniej równych. Krótka broń drzewcowa zwyczajnie nie miała sensu, bo trzeba ją trzymać mniej więcej w połowie długości. Czyli przy wzroście 180 cm masz włócznię długości np. 170 cm, z czego połowa wynosi 85 cm - tyle miała głownia typowej szabli husarskiej.

kubus676 pisze:Weź kija do zamiatania, który masz na pewno w domu i powiedz sam czy to jest tak strasznie nieporęczna rzecz, że nie da się jej użyć w zamkniętym pomieszczeniu.
Standardowy kij od miotły ma 130 cm długości. Taka krótka włócznia, to już w ogóle nie ma sensu.

kubus676 pisze:Wytłumacz czym się różni moja składana włócznia od twojej składanej łopaty?
Nie popadaj w hipokryzje.
Szpadelek Fiskarsa nie jest "składany". Ma teleskopowy trzonek. Można go tak samo wygodnie używać przed i po "złożeniu"/"rozłożeniu".

Można oczywiście wystarać się o jakąś funkcjonalną replikę szpontonu, czy innej naginaty, z podobnym teleskopowym trzonkiem - tylko do czego komu na co dzień takie żelastwo?

kubus676 pisze:Powiem ci coś o składanych saperkach
W któym miejscu ja napisałem cokolwiek, co mogłoby sugerować, że jestem zwolennikiem składanych saperek?

kubus676 pisze:jeżeli uważasz, że składany szpadel wytrzyma
Miałeś w rękach ten szpadel? Albo chociaż widziałeś fotki i wiesz na czym polega jego "składanie"?
To narzędzie bez najmniejszego uszczerbku wytrzymuje kopanie w kamienistej glebie, na pewno jest bardziej wytrzymałe, niż jakakolwiek replika średniowiecznej włóczni wykonana przez kowala-rekonstruktora.

kubus676 pisze:szpadlem wymachuj w pomieszczeniach
W wersji złożonej ma 105 cm długości - mniej, niż miotła...

kubus676 pisze:określiłem dokładnie w jakich warunkach bym użył
Tak, napisałeś, że w polu przed domem ktoś Ci łazi, Ty idziesz prosto na niego i... po to Ci potrzebna ochrona na plecach?
kubus676 pisze:Uwierz nawet nie będziesz wiedział kiedy Ci podczas walki ktoś wejdzie na plecy wiem z doświadczenia.
Jeśli Twoja walka wręcz wygląda tak, że "nawet nie wiesz kiedy Ci ktoś wchodzi na plecy", to powinieneś jej za wszelką cenę unikać, zamiast pokładać nadzieje w jakiejś specjalnej kurtce.

kubus676 pisze:i wędrówka na dalsze wypady do tego się na zaliczała
Na kilkukilometrową pieszą wędrówkę masz zamiar ubierać długie, zbrojone buty, ciężkie rękawice i kolczugę? Aha, spoko...

kubus676 pisze:Miecz to typowa broń do mordowania ludzi. Miecz rządził na polach walk przez prawie 1000 lat, a może i dłużej dlaczegoż tak długo się musiał utrzymać.
Maczuga rządziła na polach bitew 100 000 lat...

Miecz prosty, wszędzie został wyparty przez zakrzywioną szablę, bo ta, do walki z przeciwnikiem bez pancerza nadaje się znacznie lepiej.

kubus676 pisze:ale pomyśl jak umie zabić kogoś w zbroi to co robi z pacjentem, który jej nie ma.
Kto umie? Miecz, czy jego użytkownik? Skoro miecz prosty jest świetny do penetrowania zbroi, a jeszcze lepszy do walki z przeciwnikiem bez niej, to dlaczego Niemcy, Francuzi i Anglicy, a potem i Amerykanie, przejęli od nas zakrzywione szable?
kubus676 pisze:Wiek XIX co chcesz mi powiedzieć muszkiet z bagnetem??
Wpisz Se w gugla hasło "kawaleria"...

kubus676 pisze:w wiek XIX, XX człowiek zrozumiał, że nie musi zabijać wroga bo jak go zabije to jest po prostu minus jeden przeciwnik ale jak go się zrani to trzeba zaangażować do tego przynajmniej dodatkowa dwóch ludzi dlatego kieruje swoje wybory w stronę średniowiecznych broni, która służyła do zabijania, a nie eliminacji wroga czyli np. ranenia.
LOL :-)

W Europie przed epoką wojen "religijnych", czyli w średniowieczu, zasadniczo się nie zabijano, bo każdy chciał zgarnąć okup. Wiek XIX i XX, to epoka wojen totalnych, z planowym, celowym spopielaniem całych miast, z bitwami, gdzie liczba ofiar śmiertelnych szła w setki tysięcy.

Ten koncept o którym piszesz wszedł w życie wraz z nabojem 5,56 x 45 mm, czyli niecałe 60 lat temu, a i tak nie wszędzie i - jak się okazuje - nie na długo. Amerykańskie wojska, które ten nabój wprowadziły do światowego użytku, coraz chętniej sięgają albo po poczciwy nabój karabinowy, albo nowe, bardziej letalne pomysły, jak np. nabój 6,8 × 43 mm. Przy czym co do zasady nabój pośredni wymyślono nie dlatego, żeby okaleczać, zamiast zabijać, ale ze względów logistycznych i dla lepszej kontroli broni przy prowadzeniu ognia ciągłego.


A co najważniejsze - nikt nigdy i nigdzie nie zrezygnował z szydeł bojowych, nadziaków, koncerzy, prostych mieczy, żeby nie zabijać, tylko po prostu dlatego, że inna broń, nie mająca funkcji otwieracza do puszek, zabija skuteczniej.


kubus676 pisze:Kowal przed ostrzeniem jeżeli takowe ma być uderza kilka razy mocno mieczem o kowadło
Czytałem o testach szabel PO OSTRZENIU polegających na próbie cięcia prętów stalowych na amortyzującej, ołowianej podkładce i przebijania stalowej blachy sztychem, ale to, o czym piszesz, to dla mnie nowość - jakiś link?
kubus676 pisze:nie mów mi, że będzie taki sam efekt jak przy łomie
Podczas tej próby na rękojeści miecza nie ma jeszcze okładzin, a kowal chwyta gołą dłonią?

kubus676 pisze:Przy młocie może się zdarzyć ale zbudowany jest z dwóch innych materiałów jak zresztą te inne broni co wymieniałeś więc efekt jest przynajmniej dużo mniejszy (jeżeli w ogóle występuje w poniedziałek sprawdzę na młocie do wyburzania i zdam relacje :D ).


Polecam. Generalnie zawsze, zanim o czymś napiszesz ex cathedra, to zrób samodzielny test. ;-)

kubus676 pisze:Na pewno jak będziesz walczyć o życie będzie uderzać z umiarkowaną siłą.
Napisałem Ci o tym, żebyś sobie sprawdził, czy da się łomu używać zgodnie z jego przeznaczeniem bez uchwytów i rękawic, bo zdaje się, że utrzymujesz, jakoby każdy zawsze pracował łomem trzymając żeberkowany pręt gołą łapą i wówczas byłoby OK, ale podczas walki nagle by już miało OK nie być.

kubus676 pisze:O drganiach łomu napisałem bo sam ich doznałem
Dlatego radzę, byś wziął młotek, maczetę, miecz, czy co tam chcesz i uderzył z całej siły w kowadło. Gwarantuję, że "doznasz drgań".

kubus676 pisze:nie sądzę, że to jest kreskówkowa sytuacja. Wyjrzyj przez okno co masz przed blokiem ja np. słupki na chodniku, latarnie, śmietniki, ławki.
Żeby zamachując się na stojącego przeciwnika uderzyć w latarnię, to trzeba ją mieć na drodze zamachu, pomiędzy punktem wyjściowym, a jego głową. Żeby, mając o metr, prosto przed sobą, tego "zombiaka", i również o metr, ale nieco bardziej na prawo tę latarnię, robić zamach od prawej strony, to trzeba być bohaterem kreskówki. Zresztą żadna różnica, czy byś się zamachnął gumową pałką amortyzującą wszelkie drgania, czy gołym stalowym prętem - po takim głupim ruchu już byś nie miał czasu na następny.

kubus676 pisze:upadł obok takiego słupka musisz zadać cios z boku
A co Ty: w golfa grasz? Dlaczego nie zadasz prostego pchnięcia "sztychem", do czego trzeba o wiele mniej siły, nie trza mieć miejsca do zamachu, szybciej można wykonać, etc?

To jest właśnie absurdalna, kreskówkowa sytuacja... Zresztą całe te rozważania o "drgających łomach" są absurdalne, bo sobie można w 5 minut wykonać wygodny chwyt z amortyzujących materiałów.
Awatar użytkownika
Aerlin
Posty: 166
Rejestracja: 06.05.2016, 11:27

Re: Broń na zombie.

Post autor: Aerlin » 06.11.2016, 18:12

djans pisze: bo trzeba ją trzymać mniej więcej w połowie długości
No nie zawsze, a do tego zawsze zostaje druga połowa w zapasie. ;)
Obrazek
kubus676 pisze: składana włócznia
Składana włócznia nie ma sensu (w ogóle istnieją takie poza współczesnymi replikami długich pik konstruowanych pod potrzebę wożenia ich samochodem, a nie walki?) bo to tylko dodaje problem wytrzymałości łączenia. A to z kolei usuwa plusy posiadania dłuższego sprzętu ( :D ) skoro boisz się, że może się złamać/rozłożyć w połowie.
kubus676 pisze:ale poszalałeś już z tym rąbaniem
Nie poszalał. Łopatami, wszelkimi, się całkiem spoko rąbie. Z pewnością wszystko, co utniesz maczetą utniesz też łopatą. Nie będzie to wygodniejsze, ale będzie działało. A ludzkie ciało to już w ogóle. Na jednym drugowojennym stanowisku pacjentów poprzebijanych korzeniami wyciągano w kawałkach odrąbując części ciała i korzeni właśnie łopatami.
kubus676 pisze:Użycie kolczugi
Kolczuga nie jest zbyt dobrym wyborem. Ciężka, nieporęczna, bez wytłumienia chroni w sumie słabo i jak na samo zombie to mocno przesadzona ;)
kubus676 pisze: Miecz rządził na polach walk przez prawie 1000 lat
Zmartwię Cię. Miecz nigdy nie rządził na polach walk. No może jak się uprzemy to w czasie gdy Rzymianie trzęśli Europą, ale to raczej dlatego, że był jednym z wielu elementów ich filozofii walki, niż dlatego, że był mieczem. W każdym okresie istniało X broni, które lepiej lub tak samo nadawały się do uśmiercania bliźnich. Tylko, że miecz miał wartość symboliczną. Wartość symboliczną miała też włócznia, ale ona miała też znacznie większe walory użytkowe. Patrząc na historię to chyba w różnych postaciach, ale jest jedną z najpopularniejszych broni- prosta i tania w wykonaniu, sprawdzająca się w walce w prawie wszystkich warunkach, nie wymagająca jakiegoś niesamowitego skilla, szczególnie w walce z nie broniącym się przeciwnikiem ;)
kubus676
Posty: 6
Rejestracja: 04.11.2016, 10:33

Re: Broń na zombie.

Post autor: kubus676 » 07.11.2016, 00:53

djans pisze:Nie wiem skąd bierzesz przeświadczenie o tym "najczęściej", skoro większość typów europejskich broni drzewcowych było dłuższych, niż wzrost użytkownika, bądź co najmniej równych. Krótka broń drzewcowa zwyczajnie nie miała sensu, bo trzeba ją trzymać mniej więcej w połowie długości. Czyli przy wzroście 180 cm masz włócznię długości np. 170 cm, z czego połowa wynosi 85 cm - tyle miała głownia typowej szabli husarskiej.

http://www.historycy.org/index.php?showtopic=1230&st=30 Przeczytaj sobie. Znalezione na szybkości, pierwsze co wyszukało google. Gość opisuje gdzieś w połowi i proszę Cię już nie wymądrzaj się w kwestii broni średniowiecznych bo jesteś totalnym lejkiem. Wrócimy do rozmowy jak przeczytasz coś więcej na temat niż połowę książki do historii ze szkoły.
djans pisze:Standardowy kij od miotły ma 130 cm długości. Taka krótka włócznia, to już w ogóle nie ma sensu.

Standardowe może u ciebie w domu handluje też tym i wiem co biorą ludzie ale dobra nie oto chodzi. Są dłuższe, przepraszam nie wiedziałem, że masz tak krótkiego kija jak bym wiedział powiedziałbym żebyś poszedł do lasu i sobie przyniósł do domu. Mój sięga mi do oczu a mam 180 cm wzrostu tym się zasugerowałem.
djans pisze:kubus676 pisze:
i wędrówka na dalsze wypady do tego się na zaliczała


Na kilkukilometrową pieszą wędrówkę masz zamiar ubierać długie, zbrojone buty, ciężkie rękawice i kolczugę? Aha, spoko..

Przepraszam literówka nie wyłapałem. Miało być "i wędrówka na dalsze wypady do tego się nie zalicza"
djans pisze:Miecz prosty, wszędzie został wyparty przez zakrzywioną szablę, bo ta, do walki z przeciwnikiem bez pancerza nadaje się znacznie lepiej.

Nie obejrzałeś filmu. A tam Ci gość Krzyśka tłumaczy, że szabla zadaje rany cięte i jak najbardziej się pod tym podpisze. Prawda jest tak, że szabla wyparła miecz przez skuteczność w zabijaniu. Więc człowiekowi jak rozetniesz brzuch albo przetniesz tętnice to umrze ale w tym przypadku, który rozpatrujemy chyba w taki sposób przeciwnika nie wyeliminujesz.

[quote="djans]W Europie przed epoką wojen "religijnych", czyli w średniowieczu, zasadniczo się nie zabijano, bo każdy chciał zgarnąć okup.[/quote]

Coś tam dzwoni ale nie wiadomo w którym kościele. Fakt brano ludzi w niewolę ale zamożnych po co komu był np. nie wiem łucznik, który w pewnym momencie w wojsko Angielskie składało się głównie z tej jednostki. Kto by sobie zadawał trud w wyżywienie takich jeńców albo wyleczenie z tych ran co mu zadaliśmy tą bronią do ranienia i kto by chciał za niego zapłacić jego żona o statusie chłopa pańszczyźnianego co nic nie miała. Takie targanie masy ludzkiej za wojskiem to jest dobre ale w grach komputerowych.
djans pisze: Czytałem o testach szabel PO OSTRZENIU polegających na próbie cięcia prętów stalowych na amortyzującej, ołowianej podkładce i przebijania stalowej blachy sztychem, ale to, o czym piszesz, to dla mnie nowość - jakiś link?
http://www.forumkowalskie.pl/ proszę link ale poszukaj sobie tego już sam ja to przeczytałem na tym forum kilka lat temu jak się uczyłem kuć i nie pamiętam gdzie to było, a po za tym widzę że była modernizacja i mgło coś poginąć bo po poprzedniej modernizacji tak było. Nie stracę całego dnia na przegrzebania forum tylko po to żeby udowadniać ci kolejny raz twojej niewiedzy.

Wytłumacz jeszcze wiesz jak testuje się tą szable i widziałeś, że nie ma takiego efektu to po cholerę piszesz żebym sobie uderzał mieczem w kowadło jak to praktycznie ten sam test???
djans pisze:Dlatego radzę, byś wziął młotek, maczetę, miecz, czy co tam chcesz i uderzył z całej siły w kowadło. Gwarantuję, że "doznasz drgań".
Młotkiem w kowadło ??!! sam to wymyślasz bo wiesz, że na kowadle się kuje młotkiem.
djans pisze:Polecam. Generalnie zawsze, zanim o czymś napiszesz ex cathedra, to zrób samodzielny test. ;-)
Generalnie widzę, że ty podajesz same suche fakty jak na przykład z tą włócznią. Ja napisałem o ty bo wiedziałem, że jak uczyłem się kuć na kowadle to nie raz przywaliłem z całej siły w kowadło i nic mi nie było lae napisałeś o tym młocie do wyburzania i pomyślałem, że tu może jest coś inaczej to mówię sprawdzę. Po tych wypowiedziach już nie zamierzam nic testować bo szkoda ryzykować zdrowia czy nawet młotka na hipokrytę. A idąc dalej tym tropem to chyba wszyscy powinni zabić przynajmniej jednego zombi żeby być dla ciebie wiarygodnym?
djans pisze:Napisałem Ci o tym, żebyś sobie sprawdził, czy da się łomu używać zgodnie z jego przeznaczeniem bez uchwytów i rękawic, bo zdaje się, że utrzymujesz, jakoby każdy zawsze pracował łomem trzymając żeberkowany pręt gołą łapą i wówczas byłoby OK, ale podczas walki nagle by już miało OK nie być.
To znaczy co mam zrobić wyjąć gwoździa, otworzyć skrzynkę, podważyć coś, czy wyłamać jakieś drzwi bo z tego co wiem to to jest łomu przeznaczenie.

Chciałbym się odnieść do tej broni do ranienia, a nie zabijania tylko to strasznie dużo czasu zajmie żeby wynaleźć odpowiednie artykuły przeczytać je i podać jako przykłady, a nie jest to na temat i chciałbym zamknąć ten wątek. Bo nie chce mi się tu wypisywać kto ma większą wiedzę z historii. Więc krótko.
W czasie pierwszej wojny światowej gazy bojowe miały bardziej ranić żołnierzy niż ich zabijać https://pl.wikipedia.org/wiki/Bro%C5%84 ... 9Bwiatowej przeczytaj sobie chodź taki artykuł i porównaj bilans zabitych i rannych ( z tego co pamiętam z niego 1400 zabitych i 3-4 tys. rannych)
więc nie naboje z końca lat 50 wieku XX tylko prawie pół wieku wcześniej znali taką metodę walki. Więc utnijmy ten wątek w tym miejscu.
djans pisze:
Żeby zamachując się na stojącego przeciwnika uderzyć w latarnię, to trzeba ją mieć na drodze zamachu, pomiędzy punktem wyjściowym, a jego głową. Żeby, mając o metr, prosto przed sobą, tego "zombiaka", i również o metr, ale nieco bardziej na prawo tę latarnię, robić zamach od prawej strony, to trzeba być bohaterem kreskówki. Zresztą żadna różnica, czy byś się zamachnął gumową pałką amortyzującą wszelkie drgania, czy gołym stalowym prętem - po takim głupim ruchu już byś nie miał czasu na następny.
Nie wiem, chłopie trenowałem boks, krav mage, i w stowarzyszeniu historycznym głównie walkę mieczem. Na sali wymienialiśmy raz kilka szczebelków od drabinek, bo któryś zawędrował za daleko i cios się ześlizgnął i złamał mieczem. Zdarzały się, że sztychy lądowały w ziemi. Na krav mage trenowaliśmy, że tak to nazwę walkę w tłumie, a twoim jedynym zadaniem było nie odwracanie się plecami do nikogo bo jak ktoś zobaczył twoje plecy to mógł przylać ci tak zwaną heje na plecy i to z całej siły. . Powiem szczerze, że chyba nie było gościa co w plecy nie dostał chodziarz raz. Myślę, że zombi nie chodzą pojedynczo bo jeden neptyk to nie przeciwnik. W boksie to chyba jest na porządku dziennym, że ciosy się ześlizgują albo przestrzelenie bo ktoś luźno szczękę trzymał. Nawet zawodowcom się zdarza. Nie wiem jak Ci wytłumaczyć to lepiej, że taką sytuacje możesz mieć więc może przejdź się do najbliższego stowarzyszenia historycznego i przetestuj to sam tam . Bo przecież jak mamy się wypowiadać na dany temat ex cathedra to trzeba wcześniej przetestować .
Ostatnio zmieniony 07.11.2016, 01:24 przez kubus676, łącznie zmieniany 2 razy.
Odpowiedz